Wybierz język

Nawigacja

O PROJEKCIE
Audiowalki Centropy zabiorą Cię w podróż przez żydowską historię Europy Środkowej i Wschodniej. Skorzystaj z naszych multimedialnych map, zapoznaj się ze zdjęciami rodzinnymi, materiałami archiwalnymi i osobistymi historiami 21 Żydów ocalałych z Holokaustu, aby uzyskać unikalny wgląd w bogate dziedzictwo żydowskie Europy i odkryć miejsca związane z życiem żydowskim w miastach Mołdawii, Ukrainy, Białorusi i Litwy.

Dawny budynek Safa Berura, obecnie internat szkolny

12. Safa Berura

Element 340
Ul. Św. Anny 1, Tarnów
00:00
00:00
  • 00:00

Tarnów był bardzo ważnym ośrodkiem ruchu syjonistycznego. Działacze syjonistyczni już od drugiej połowy XIX wieku podejmowali różnego rodzaju przedsięwzięcia promujące ich idee. Dlatego nie dziwi fakt, że w Tarnowie założono szkołę o takim właśnie profilu. Safa Berura, z hebrajskiego ”czysta mowa”, to nazwa stowarzyszenia stojącego za tym pomysłem. Ośrodek edukacyjny zaczął działać w 1923 roku jako szkoła powszechna. W 1927 roku przekształcono ją w koedukacyjne gimnazjum. Z jednej strony musiało ono realizować oficjalny program, a absolwenci mogli się poszczycić średnim wykształceniem. Z drugiej strony założeniem twórców Safa Berura było wykształcenie ludzi świadomych swojej narodowości, historii, kultury i dziedzictwa. Dlatego – o ile językiem wykładowym był język polski – to przedmiotów związanych z historią i dziedzictwem żydowskim nauczano w języku hebrajskim. Dziś budynek przedwojennego gimnazjum jest bursą szkolną, więc w pewnym sensie tradycje edukacyjne tego miejsca znalazły kontynuację.

Rodzina Gizeli Fudem, podobnie jak wiele innych żydowskich rodzin w ówczesnej Polsce była wielojęzyczna: posługiwali się językiem polskim, niemieckim, jidysz, a czasem hebrajskim. Sama Gizela tak to opisuje:

Mama na co dzień mówiła po polsku i była w tym płynniejsza niż tata. Tata czasami popełniał błędy gramatyczne, ale mama nigdy. Była z trochę innych kręgów i czytała, może niezbyt poważną literaturę, ale czytała od czasu do czasu, miała książki po polsku. Pożyczała je od kogoś. Była ciocia, która również czytała, więc wymieniały książki.

Przynosiliśmy polskie książki z biblioteki. Obie z siostrą byłyśmy zapisane do biblioteki. […] Pożyczałam tam książki, wiem, że musiałam o to walczyć, bo tam trzeba było płacić – chyba złotówkę miesięcznie – a tak naprawdę nie mieliśmy pieniędzy. Więc mama czasem te książki czytała, a tata jak wiedział, że my coś mamy nowego, jakąś książkę, to zawsze ją brał, przeglądał, bo interesował się, co czytamy. Ale sam tam specjalnie nie czytał. Ale mama po żydowsku [w jidysz] umiała czytać i tam chyba, od czasu do czasu tam się trafiła żydowska taka historyjka czy coś.

[…]

Mama mówiła po niemiecku. W czasie I wojny światowej jej rodzina uciekła z Tarnowa do Wiednia i tam prawdopodobnie mama podszkoliła swój niemiecki. Była samoukiem, ale mówiła ładnie z wiedeńskim akcentem, o czym dowiedzieliśmy się podczas wojny.

[…]

Znajomość niemieckiego moich rodziców dała o sobie znać również przy innej okazji. Pamiętam, że w dolnej szufladzie szafy znalazłam paczkę listów przewiązanych wstążką i zobaczyłam, że były po hebrajsku, a niektóre po niemiecku. To były listy, które pisali do siebie moi rodzice, kiedy byli zaręczeni.

Przeczytaj więcej